O Toskanii słów kilka

Już wcześniej zdążyłam Wam zdradzić, że moim wielkim marzeniem była podróż do Toskanii, ale jako cel swojej pierwszej wyprawy w pojedynkę wybrałam ostatecznie Umbrię. Cel kolejnego wyjazdu wybieram od razu po powrocie z wakacji, wtedy mam na co czekać i mogę snuć powoli plany, zbierać potrzebne informacje i co najważniejsze – przetrwać ten okropny jesienno-zimowy czas wiedząc, że czeka mnie coś wspaniałego. Tak samo było i tym razem, ledwo wysiadłam z samolotu, zaczęłam rozmyślać, dokąd pojadę za rok. Bez zastanowienia wytypowałam Toskanię – cały czas  spędzała mi sen z powiek i na kolejny długi urlop postanowiłam wybrać się właśnie w tę część Italii. Wprost nie mogłam się doczekać, żeby w końcu zobaczyć to na własne oczy. Skoro tak bardzo zachwyciło mnie Cuore Verde, to jakie wrażenie musi robić Toskania? Tak pięknie wygląda na tych wszystkich zdjęciach i filmach, które znamy z  telewizji. Podobno w krajobrazie tego regionu nie ma ani jednej linii prostej. Trzeba to sprawdzić 😉 
Widoki, których każdy oczekuje myśląc o Toskanii – gaje oliwne i liczne pagórki
Naczytałam się też, że Toskańczycy są bardziej pomocni i kontaktowi, niż mieszkańcy Umbrii 😉. O tym, że to prawda przekonałam się już pierwszego dnia, a w zasadzie wieczoru, tuż po wylądowaniu samolotu. Wiedziałam tylko w jaki autobus muszę wsiąść, ale nie  bardzo miałam pojęcie, gdzie jest przystanek. Pierwszy napotkany pan niezbyt dobrze znał angielski, ale bardzo starał się pomóc i ubolewał, że nie jest w stanie. Drugi, młody chłopak, którego niegrzecznie i bezceremonialnie odciągnęłam od późnej kolacji z przyjaciółmi, poszedł ze mną na najbliższy przystanek, żeby potwierdzić, że to ten. Przeprosiłam za kłopot, chłopak wrócił do znajomych i po dwóch minutach przybiegł do mnie, bo sprawdził w Internecie, że mój autobus to jednak tutaj się  nie  zatrzyma, ale  on nie wie gdzie i bardzo mu przykro. Dręczona wyrzutami sumienia, podziękowałam za pomoc i ruszyłam przed siebie. Oczywiście cała i zdrowa dotarłam do swojego hostelu (przystanek był tuż za skrzyżowaniem) i byłam zauroczona tym, jacy cudowni są tutejsi ludzie.

Kto nie zna tej piękności? 😉
Terazza Mascagni w Livorno
Stolica regionu – Florencja. Wciągnęła mnie na całe 5 dni.
Wiedziałam na pewno, że na mojej liście muszą znaleźć Piza, Florencja i… Rzym. Wieczne Miasto było punktem obowiązkowym tej wyprawy i postanowiłam zostawić je sobie na sam koniec – takie piękne zwieńczenie wakacyjnych wojaży. Tym sposobem wiedziałam, że w Toskanii spędzę przynajmniej dwa dni mniej. Jako pierwsza, moją bazą była Piza – zamierzałam spędzić tutaj 3 dni, po których planowałam przemieścić się na tydzień do Florencji, a stamtąd już prościutko do Rzymu. Dość mocno uległam sugestiom autorów przewodnika, dzisiaj wiem, że w niektórych miejscach nie było warto zostawać tak długo, ale o tym opowiem w dalszych, bardziej szczegółowych wpisach. Wstępny plan był taki, że oprócz wspomnianych wcześniej miast wypadowych chcę odwiedzić: Lukkę, Sienę, Arezzo, Prato lub Pistoję (miałam zdecydować na miejscu), San Gimignano i obowiązkowo – Vinci wraz z domem Leonarda. Intensywnie, ale pomyślałam, że przecież na pewno dam radę, nie jadę tam po to, żeby siedzieć w hostelu, ale chcę jak najwięcej zobaczyć. I miało być tak bogato, a wyszło jak zwykle. Z Pizy nadprogramowo pojechałam do Livorno, ale Lukki nie udało mi się zobaczyć przez strajk na kolei. We Florencji zaplanowałam trzy dni zwiedzania, ale miasto wciągnęło mnie tak bardzo, że nie chciało mnie wypuścić przez  5 dni. Tym sposobem udało mi się wyskoczyć do Sieny i Arezzo. Leonardo musi poczekać do następnej wizyty.

Piazza Grande w cudownym Arezzo

Od  lat największa „konkurentka” Florencji – Siena
Jakie wrażenie zrobiła na mnie Toskania? Szczerze mówiąc nie tak silne, jak Umbria. Teraz  pewnie wszyscy miłośnicy tej cudownej krainy mnie zjedzą, a przynajmniej zaczną ostrzyć na mnie co się tylko da. Już się tłumaczę. To nie tak, że Toskania mi się nie podobała, czy nie ma nic do zaoferowania. Nie. Tylko nie jest możliwym zobaczenie i docenienie tej pięknej krainy, oglądając ją tylko z pociągu, czy zwiedzając miasta. Tutaj trzeba wsiąść w samochód (może kamper?) i przejechać się bocznymi drogami, wyjechać poza szlak, wtedy na pewno uda się zobaczyć i w pełni docenić piękno Toskanii – jej pagórkowate krajobrazy, spróbować miejscowych win, prawdziwej lokalnej kuchni i poczuć jej klimat tak naprawdę. W wielkich miastach nie zobaczymy tego do czego przyzwyczaiły nas atlasy turystyczne czy filmy z  Toskanią w tle. Wracam tam, kiedy tylko uzbieram na kampera 😉. Obiecuję. I przyrzekam napisać wtedy kolejną relację.

Jak już uzbieram na kampera, wrócę zobaczyć to jeszcze  raz, z bliska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *